Tysiące ludzi, odwiedzających mrągowskie cmentarze, a przy tym wszystkim bezpiecznie i spokojnie - to bilans tegorocznego Święta Zmarłych. Obyło się bez mandatów, strażnicy miejscy udzielili tylko kilkanaście pouczeń. Kierowcy byli zdyscyplinowani, wyjątkowo dużo osób zdecydowało się na dojazd na cmentarz komunikacją miejską, która w tym roku była zorganizowana wyjątkowo dobrze: jeździły bowiem nie tylko autobusy miejskie, ale również należące do PKS.  

Odwiedziny na cmentarzu to czas zadumy i refleksji. Mieszkańcy Mrągowa pamiętali również o zmarłych, których groby znajdują się na starym, poniemieckim cmentarzu, częściowo zlikwidowanym w 1998 roku. Zapłonęły tu pierwsze znicze - przyniesione przez bliskich i harcerzy. Cześć cmentarna na dawnym Wzgórzu Jaenike, przy stojącej do dziś Wieży Bismarcka w Mrągowie powstała w XVIII wieku. Początkowo chowano tu zasłużonych dla miasta i powiatu, potem żołnierzy i całe rodziny zmarłych ewangelików. Cmentarz został zamknięty po wojnie, ale pojedyncze groby powstały również później. Pozostały jeszcze stare fundamenty kaplic cmentarnych i rodzinne grobowce. Coraz mniej osób pamięta o tych, którzy spoczywają na tym cmentarzu - w Święto Zmarłych jednak na pojedynczych grobach zapłonęły znicze.

 Nikt jednak nie znajdzie na starym mrągowskim cmentarzu grobu Justyny Tymnik, wdowy po bogatym kupcu, która cały swój majątek przekazała w 1861 roku kościołowi. Na dzisiejszej ulicy Królewieckiej stał jej dom, do niej należał również teren obok niego (dziś stoi tu kościół). Miała też plac, na którym mieści się stary cmentarz - w testamencie przekazała wszystko gminie katolickiej, chciała jednak, by za to wybudowano jej duży grobowiec. Ten jednak nigdy nie powstał, o jej grobie na starym cmentarzu zapomniano, a dopiero po latach na jej cześć nazwano miejscowość za Mrągowem Tymnikowo.   

  Niewielu mrągowian również pamięta historię ukrytego między drzewami na polach między Mrągowem a Marcinkowem cmentarza. Nikt też nie odwiedza znajdujących się tu grobów - tymczasem został tu pochowany dawny burmistrz miasta. Epidemia "nerwowej gorączki" czyli tyfusu, nawiedziła w 1847 roku Mrągowo. To właśnie dla jej ofiar założono cmentarz za miastem. W akcję pomocy rodzinom zaangażowali się: ówczesny burmistrz Lyśniewski i pierwszy kronikarz miasta Bogumił Drobnicki. Obaj jednak zachorowali na tyfus i zmarli - ich ciała pochowano na tym właśnie cmentarzu. Nie został po nichżaden pomnik ani napis - a zapomnianych grobów między drzewami nawet w takim dniu jak Święto Zmarłych, nikt nie odwiedza.

Katarzyna Enerlich