Opowieści znanych i lubianych o Mazurach, to nowy cykl, który organizatorzy kampanii „Mazury Cud Natury” rozpoczęli na 100 dni przed ogłoszeniem listy 7 Nowych Cudów Natury – światowego konkursu Fundacji „New7Wonders”.

101 Opowieści Mazurskich Nocy – Opowieść Małgorzaty Sochy

Gwiazda ekranów kinowych i telewizyjnych. Na każdym kroku spogląda na nas z billboardów, plakatów i witryn. Twarz wielu kampanii reklamowych.
 
Żeby ją spotkać należy wspiąć się na „6 Piętro” Pałacu Kultury i Nauki gdzie próbuje do kolejnego spektaklu. Specjalnie dla Was pokonaliśmy tę drogę na „szczyt” by z ust Małgorzaty Sochy usłyszeć:
 
Mazury?! Myślę że to nie będzie nic oryginalnego jak powiem że Mazury kojarzą mi się z komarami. Można powiedzieć że na Mazurach żyją prawdziwi krwiopijcy ale niech im to wyjdzie na zdrowie. Niech jak najwięcej krwi i pieniędzy wyssają z turystów i dzięki temu niech Mazury rosną nam na potęgę. Jeżeli więcej „cudów natury” nie mamy w Polsce to niech wygra nasze Pojezierze Mazurskie ! Najlepsza rybka to na Mazurach, a na rybce najwięcej komarów :)



101 Opowieści Mazurskich Nocy – Opowieść Beaty Ścibakówny


Tuż przed kolejną próbą w Teatrze Syrena, znana nam z wielu filmów i seriali tv, aktorka Teatru Narodowego, odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi, na zdjęciu (fot. Robert Jaworski) jako "Goplana" w spektaklu "Balladyna" (reż. Artura Tyszkiewicza, Teatr Narodowy), w życiu prywatnym żona Jana Englerta, zapytana o Mazury, powiedziała z uśmiechem:

Proszę Państwa, nazywam się Beata Ścibakówna i powiem szczerze - na Mazurach byłam dwa razy. Raz, jako dziecko nie do końca świadome ale pamiętam że jadąc z rodzicami na wakacje przez dwa tygodnie lało non stop. Od tamtego czasu zraziłam się troszeczkę do Mazur. I drugi raz, w ubiegłym roku, zaproszona wraz z mężem do posiadłości naszych przyjaciół. Aby dostać się tam leciałam helikopterem i muszę przyznać - Mazury z lotu ptaka są fantastyczne!!! A jeszcze dodam że w ubiegłym roku nie było ani pół komara. Pozdrawiam Państwa serdecznie.



101 Opowieści Mazurskich Nocy – Opowieść Jerzego Radziwiłowicza


Z wypowiedzi naszego dzisiejszego gościa można by wywnioskować że boi się komarów. Nic bardziej mylnego! Jest jedynym w Polsce, o którym można śmiało powiedzieć, że jest „Człowiekiem z marmuru” i z „żelaza” jednocześnie. Młode pokolenie rozpoznaje w Nim introwertycznego Nadkomisarza Gajewskiego – „Glina”.

Dwukrotny laureat Nagrody im. Aleksandra Zelwerowicza. W 2005 roku odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Legenda kina i teatru! Jerzy Radziwiłowicz.
 
Do Mazur mam stosunek bardzo przyjazny, znam je od młodości, całe przepłynąłem na kajaku, i to ze dwa, trzy razy. Kraina jest przepiękna i ma to do siebie, można na to narzekać a można uważać to za jej wdzięk, że jest kompletnie nieprzewidywalna co do pogody. Na własne ryzyko wybieramy się w ten region. Może to właśnie niektórych odpędza. I dobrze, przynajmniej nie jest za tłoczno. Przydałoby się tam zrobić porządek z komarami. Życzę zwycięstwa!


101 Opowieści Mazurskich Nocy – Opowieść Krzysztofa Banaszyka


Znamy go z wielu filmów, seriali i spektakli teatralnych, ale niewielu z nas wie o tym że jego głos jest na wagę złota.
 
Nie śledząc listy dubbingowej nie zdajemy sobie sprawy z faktu że nasz dzisiejszy rozmówca podkładał głos do większości ulubionych „kreskówek”. Na swojej liście ma ich już 63!!! Należy do ścisłej czołówki (o głosach w reklamach nie wspomnę, bo idą w setki). Swoim, wyjątkowym głosem Krzysztof Banaszyk powiedział:
 
Mazury są naszym skarbem, gdyby ich nie było, bylibyśmy ubożsi


każdy chociaż raz w życiu powinien zajrzeć do rucianego
i popłynąć do Węgorzewa
i pobyć 24 godziny w Mikołajkach
o Olsztynie nie wspomnę
jaka starówka piękna
a i mazurskie kobiałki....
ech
nie wiem od czego zacząć
i jeszcze ryby
no właśnie
i kładziony maszt jak przepływasz pod mostem
no i augustowskie noce
ech Mazury....
żółte kalendarze też
i bania mazurska
chyba znów muszę pojechać na Mazury

jadę!


101 Opowieści Mazurskich Nocy – Opowieść Arkadiusza Nadera


Człowiek „nader” interesujący! inteligentny, wrażliwy i ambitny. Aktor, głównie teatralny. Związany ze sceną warszawskiego Teatru Ateneum. Jednak my uwielbiamy go za wspaniałą i dowcipną kreację aktorską Policjanta Staśka w serialu „Ranczo”. Tylko dla nas Arkadiusz Nader powiedział:

Ze mną to jest tak, że ja ani nie pływam, w sensie nie żegluję, ani nie spaceruję po lesie, nie zbieram grzybów i nie lubię ich jeść, natomiast mam taką jedną przypadłość. Mianowicie głęboko wierzę że w tej przyszłej podróży, która nas czeka być może będzie nam towarzyszyło całe piękno które potrafimy sobie nagromadzić tutaj.
 
Mam taką swoją teorię, więc otaczam się pięknymi rzeczami, staram się spotykać mądrych ludzi i patrzeć na piękne miejsca. Mazury są takim miejscem. To jest takie miejsce które powoduje u mnie lekkie, podobnie jak uczucie do kobiety, kręcenie w brzuchu. Nie widziałem nigdy piękniejszych zachodów i wschodów słońca niż tam. W tej ciszy, w spokoju jezior, wzgórz, lasów, nieba. To zawsze mnie fascynowało. Mazury są takim miejscem które mnie daje poczucie że rzeczywiście jest jakaś siła sprawcza. Siła wyższa musi funkcjonować ponieważ nic innego nie mogłoby czegoś tak interesującego i pięknego stworzyć. I to jest wszystko co chciałem powiedzieć.



101 Opowieści Mazurskich Nocy – Opowieść Wojtka Kalarusa


Jeszcze się tak nie zdarzyło aby, jednego dnia i w jednej opowieści, gościć tylu znanych ludzi – Jana Rokitę, Tadeusza Cymańskiego, Wojciecha Wierzejskiego, Michała Wiśniewskiego, Wojciecha Cejrowskiego i …Wojtka Kalarusa, który w wyjątkowo udany sposób od lat parodiuje wymienione postacie w cyklu „Rozmowy w tłoku” (Szymon Majewski Show).
 
Na co dzień wybitny aktor teatralny i telewizyjny dziś w krótkiej przerwie od zajęć powiedział:
 
Z Teatrem Krzysztofa Warlikowskiego, w którym pracuję od kilku sezonów i z wieloma innymi zespołami teatralnymi, objechałem pół świata, ale wiem, że co jakiś czas będę powracał w mazurskie strony, do tej ciszy, harmonii, do dymu z ogniska i komarów, do ujadających psów wieczorem i świtów nad jeziorem, mokrej trawy o poranku, do lina w śmietanie z kurkami u Pani Ireny i szarlotki, tej urodzinowej, dla Marii. Zawsze będę szukał takich miejsc na Mazurach, gdzie będę mógł odpocząć i zachwycić się ich pejzażem z dala od straganów, quadów, dyskotek i tłumów. Pierwsze już takie miejsce odkryłem... Będę tu wracał.



101 Opowieści Mazurskich Nocy – Opowieść Jerzego Bończaka


Jeżeli ktoś w swoim życiu zagrał w ponad 100 filmach z czego ponad 30 otrzymało nagrody. Jeżeli ciężko byłoby znaleźć w Polsce teatr w którym nie grał lub nie reżyserował, to próba, skrótowej formy artystycznego życiorysu, jest niemożliwa do zredagowania.

Jak zatem przedstawić dzisiejszego gościa? Chyba najprościej. Jerzy Bończak! W zaciszu warszawskiego domu, specjalnie dla nas powiedział:
 
Mój pierwszy kontakt z Warmią i Mazurami miał miejsce w 1971 roku kiedy to skończyłem szkołę teatralną i od razu zostałem zaangażowany do teatru Jaracza w Olsztynie. Bardzo mi się tam spodobało, ale po niecałym sezonie wróciłem do Warszawy. Olsztyn jednak pozostał mi w głowie i po dwudziestu latach kupiłem pod Olsztynem dom. Uważam że to jest Moje Miejsce. Kiedyś się tam przeprowadzę na stałe.



101 Opowieści Mazurskich Nocy – Opowieść Krzysztofa Daukszewicza


O sympatii i oddaniu dla Mazur, postaci która dziś udzieliła nam wywiadu, można by pisać w nieskończoność. Właściwie to należałoby napisać na ten temat książkę, nagrać słuchowisko i nakręcić film. Dlatego każdy wstęp i próba przybliżenia sylwetki naszego rozmówcy traci sens.
 
Krzysztof Daukszewicz bierze udział w większości akcji związanych z konkursem a dla potrzeb „Opowieści 101 mazurskich nocy”, jak zwykle dowcipnie, powiedział:
 
Ostatnia historia, która mi się przytrafiła na Mazurach i świadczy o mojej niesłychanej popularności, wydarzyła się w Szczytnie na targowisku. Podszedł do mnie taki bardzo podekscytowany pan i powiedział:
 
- Jezu jak się cieszę, że Pana tu zobaczyłem. Ale mam takie niewielkie pytanko.
Odpowie Pan?
- Spróbuję.
- Niech mi Pan powie jak się Panu gra w tej PLEBANII.



101 Opowieści Mazurskich Nocy – Opowieść Violetty Arlak


Województwo Warmińsko-Mazurskie składa się ze 116 gmin. Któż z nas nie pragnął posiadać na tych przepięknych terenach swojego wymarzonego „Rancza”. Miejsca w którym mógłby, wraz z bliskimi i przyjaciółmi spędzać wakacje, odpoczywać od codzienności.

Jednak Mazury to także codzienność. Codzienność dla mieszkańców tych terenów. To pozostałe, piękne ale nie najłaskawsze pory roku. Pamiętajmy więc o roli wójtów. To oni na co dzień odpowiadają za to by każda z gmin rozwijała się i mogła cieszyć nasze oczy i dusze podczas kolejnych wakacji. Nie mniejszą zasługę w tym dziele (a w niektórych przypadkach, wiodącą ) mają żony wójtów, o czym wielokrotnie przekonała nas Violetta Arlak, nasza dzisiejsza rozmówczyni.

Swoją przygodę z Mazurami rozpoczęłam 2 lata temu. Pewnie wszyscy pomyślą że to podstawowy błąd na drodze do poznania ojczystego kraju, że to karygodne niedopatrzenie, wstyd i hańba. Więc po co się przyznawać? Trudno, ryzyko zawodowe. Dziś z podniesioną przyłbicą mogę wyrażać się o Mazurach, bo w końcu lepiej późno niż wcale. Veni, vidi, vici !!!
Mazury owładnęły mnie i wszystkie moje członki, bez reszty. Czuję się jakbym od zawsze tam bywała i chłonęła otaczające piękno. Nie widzę nawet sensu w wyliczaniu ich zalet. Znacznie łatwiej byłoby szukać wad ale w końcu nikt nie jest doskonały jak to zgrabnie ujęto w „Pół żartem, pół serio”. Swoją „chorobę” mazurską rozsiewam po okolicy i są już pierwsze ofiary ( śmiech ). Czas pomiędzy zajęciami zawodowymi dzieli się teraz na odcinki pozwalające na mazurski wypad i te gorsze, zbyt krótkie. Niestety tych jest znacznie więcej. Kiedyś kupię całe Mazury i będę rozdawać po kawałku wszystkim podobnie czującym. Sobie zostawię ukochany kawałek z bezkresnym niebem i wiaderkiem wody mazurskiej w którym całe to piękno będzie się odbijać. O, już mi się odbija. Przepraszam (śmiech).


101 Opowieści Mazurskich Nocy – Opowieść Justyny Sieńczyłło


Urodziła się w Białymstoku. W dzieciństwie była istnym „Szatanem z siódmej klasy”. Zawód i wykształcenie zdobyła w Warszawie.
 
Szczęście rodzinne buduje w Józefowie, w pięknym „Pensjonacie pod Różą” i winnym gronem. Dziś, razem z mężem Emilianem Kamińskim, tworzy zgrany „Klan”„Na dobre i na złe”.
 
Z pietyzmem obchodzi „Święta polskie” a na Jej stole obowiązuje „Kuchnia polska”. Jej ulubione koty „Kasia i Tomek” jak to koty, żyją „Na kocią łapę”. W chwilach zwątpienia woła do męża - „Kochaj mnie, kochaj”!
 
Na pytanie - Czy ciężkie czasy dla kultury nie przeszkadzają w tworzeniu, u boku męża, Teatru Kamienica? - odpowiada – Przeszkadzają, „Ale się kręci!”. Jak widać nasza dzisiejsza rozmówczyni , Justyna Sieńczyłło jest urodzoną optymistką. Gdzie nabyła tą wiarę w siebie i ludzi? Przeczytajcie Jej krótką ale jakże precyzyjną wypowiedź na temat Mazur a z pewnością sami odnajdziecie odpowiedź.

Mazury?
Mazury to:
dzieciństwo
obóz harcerski
nauka samodzielności
poczucie że wszystko jest możliwe
przeświadczenie że tam zaczyna się świat
poczucie tęsknoty
poszukiwanie siebie
marzenia
chleb pieczony na łopianie
proboszcz
Cyganie
karta pływacka
pokonywanie własnych słabości
odskocznia od codzienności
wiara w ludzi
Mazury?
Mazury to moja w o l n o ś ć !



101 Opowieści Mazurskich Nocy – Opowieść Cezarego Morawskiego


Nasz bohater to człowiek ze wszech miar godny naśladowania. Kiedyś za „80 milionów” proponowano mu „Zespół adwokacki” „Na Wspólnej” ale odrzucił tę intratną propozycję, stwierdzając że odda „Wszystkie pieniądze świata” za prawdziwe „M jak Miłość”.

„Sprawiedliwi” w branży mówią o Nim „Książę” w otaczającym nas „Labiryncie”, gdzie „Czułość i kłamstwa” płynnie mieszają się. Ceni sobie spokój i przyjaźń, rodzinny „Constans”. Nie żyje „Na kocią łapę”. Dbając o swój „Układ krążenia” nie waha się jednak wziąć udział w „Akcji pod Arsenałem”. W 2000 roku otrzymał Krzyż Orderu Odrodzenia Polski za zasługi w działalności społecznej i charytatywnej na rzecz środowiska artystycznego. Cezary Morawski, bo o Nim tu mowa, z ochotą zgodził się wesprzeć naszą akcję, opowiadając zabawną anegdotę przy Kapitańskiej kawie:
 
Dla mnie Mazury to taka kraina niespełnionych i spełnionych marzeń. Niespełnionych, ponieważ jako bardzo młody chłopak chciałem się na Mazurach zakochać. Nie wyszło. Chciałem sobie kupić na Mazurach domek ale też się nie udało. Spełnionych, bo od najmłodszych lat, jako harcerz, jeździłem na obozy żeglarskie a woda i żeglarstwo to dwa żywioły które bez reszty mnie wciągnęły. Po latach, na Mazury porwałem swoją obecną żonę, również w niej zaszczepiając miłość do żeglowania. Z Mazurami kojarzy mi się wiele anegdot ale nie wszystkie nadają się do publikacji (śmiech). Postaram się jednak przytoczyć choć jedną. Otóż wracamy z Jeziora Nidzkiego, słabo wieje, w zasadzie jest flauta. Płyniemy w kierunku portu Ruciane Nida mijając rower wodny z dwoma obserwującymi nas delikwentami. Ja ciemne okulary, czapka, żeglarskie rękawiczki. I nagle słyszymy taką rozmowę : Ty, zobacz, to ten facet z M jak Miłość! E, co ty p… ! Naprawdę, zakładam się o flaszkę. To dawaj, dogonimy ich.  Słyszymy charakterystyczne szybkie skrzypienie i rower wodny dogania nas. Odwróciłem się lekko żeby nie pomagać facetom. Podpłynęli. Cisza na tym rowerze i po chwili jeden z nich mówi – No i widzisz, przegrałeś, ten z  Miłości  jest czarny, a ten siwy!


Źródło:
www.wrota.warmia.mazury.pl