Po dwóch pierwszych książkach („Leprozorium” i „Idę sam”) przyjęto mnie do Związku Literatów Polskich. Mieszkałem w Mrągowie od 1960 roku, z dwuletnią iławską przerwą do 1973 roku, by powrócić na Mazury w 1986 roku, po pobycie w Westberlinie i New Yorku. Teraz jeszcze stacjonuję na kolonii pod lasem, 15 kilometrów od Mrągowa.

Określenie „stacjonuję” oddaje istotę pobytu, gdyż czekam tylko na rozwód, którego, ze względu na córeczkę, nie chciałem. Ale cóż! Dla dobra dziecka pragnąłem zgody. Mówię: OK. Niech już będzie po twojemu. Na co rodzicielka mojej Małej: - Teraz już za późno. Zmieniłam zdanie! Myślałem, że pójdę się upić.
 
Tylko jak zwykle ostatnimi czasy, nie miałem guldenów. Jestem tak biedny, iż ciągle mam pozdzierane zelówki i jak przypadkiem nadepnę na leżącą gdzieś złotówkę, to stopą wyczuwam, czy orzeł to czy reszka.

Czasy zmieniły się na tyle, że poszukiwany jest tzw. sponsor. Do wydania powieści pornograficznej „Złodziej kur, albo wewnętrzne strony ud” i obyczajowej, pt. „Iść”. Tytuł tej drugiej zmienię jeszcze być może, na przykład na „Niebo w kałuży”. Akcje obu książek rozgrywają się w okolicach Mrągowa. Mini-powieść „Idę sam” była dedykowana Jeziorom Mazurskim.


Andrzej Wydmiński