najwęższym miejscu Jeziora Salent, które dzięki swej klarownej wodzie wiąże miejscowości Szestno i Wyszembork, wznosi się wzgórze o którym ludzie opowiadają tajemnicze historie.

Na owym wzgórzu mają znajdować się resztki grodziska, które służyło niegdyś ludziom jako miejsce schronienia przed obcymi hordami wojowników. Wzgórze te kryje w sobie wielki skarb.

Popowie mieszkał niegdyś rolnik, któremu ów skarb nie dawał spokoju i wielokrotnie widywano mężczyznę, jak obchodził wzniesienie. Szukał tropu, który doprowadziłby go do skarbu.

Pewnego wieczoru, gdy wracał do domu z robót na polu, napotkał mężczyznę, którego nie widział nigdy przedtem.

Mężczyzna odezwał się do niego: „Chciałbyś pewnie odnaleźć skarb”.

Kto by tego nie chciał?” dopowiedział rolnik „Gdybym tylko wiedział, gdzie go znaleźć...”

Ja mogę tobie pomóc” odparł nieznajomy mężczyzna „Ale muszę Cię wpierw uprzedzić, że szukanie skarbu niesie ze sobą ryzyko”

Kiedy chodzi o szukanie bogactwa, z pewnością może być niebezpiecznie” odpowiedział rolnik do nieznajomego „Powiedz mi jednak co mam począć?”

Musisz o północy przepłynąć przez jezioro. Ujrzysz znak, który doprowadzi Cię do  miejsca, gdzie należy rozpocząć kopanie. A teraz moje ostrzeżenie: Cokolwiek się zdarzy, tej nocy, na twojej twarzy nie może pojawić się uśmiech!"

Zanim rolnik zdążył zadać pytanie, nieznajomy zniknął.

R
olnik postanowił szukać owego skarbu w opisany przez nieznajomego sposób. Kiedy o północy płynął przez jezioro, zauważył na wzniesieniu starego grodziska migające światełko. Popłynął swoją łodzią do lądu i podążył za światełkiem, które doprowadziło go do miejsca miedzy starymi wałami.

W  tym miejscu rolnik zaczął kopać. Kopał tak głęboko, aż natrafił na drewnianą skrzynię. Była ona wypełniona złotem, srebrem oraz szlachetnymi kamieniami, które cudownie skrzyły się w świetle księżyca...

Niezmiernie szczęśliwy zapakował skrzynię do łodzi i popłynął w stronę Popowa. Lecz im bliżej był brzegu tym dziwniejsze postacie mu się ukazywały: chochliki i innego rodzaju stwory. Zachowywały się one tak dziwnie, że niemal uśmiech pojawiał mu się na twarzy.

Ale za każdym razem w odpowiednim czasie przypominał sobie o ostrzeżeniu nieznanego mężczyzny i trzymał usta zamknięte.

Przepłynął już większą długość jeziora, kiedy na brzegu ukazała mu się w świetle księżyca dziwna postać, która odwrócona siedziała na kozie i śmiesznie skakała pomiędzy drzewami na brzegu jeziora. Dziwny jeździec przytrzymywał się obiema rękoma krótkiego ogona kozy. Za każdym razem, kiedy koza podskakiwała, wybijał on się w górę i spadał z powrotem na chudy grzbiet kozy, starając się nie puszczać jej ogona.

W  pewnym momencie koza wybiła swojego jeźdźca tak wysoko w górę, że jego ręce nie dosięgały już ogona. Kiedy spadał w dół, jego siedzisko nabiło się na rogi kozy. Dziwny jeździec przeraźliwie krzycząc spadł głową w dół z kozła. Toczył się po ziemi jak piłka i w końcu wpadł z ogromnym plaskiem do wody.

Wtedy poszukiwacz skarbu zapomniał się i zaczął się głośno śmiać, jednak w tym samym momencie zauważył, że jeźdźcem na koźle był sam diabeł.

tym samym czasie, w którym rozpoznał jeźdźca jego łódź się przewróciła. Rolnik próbował przytrzymać skrzynię. Z całej siły trzymał ją, lecz ciężka skrzynia porwała go ze sobą na dno jeziora Salent.

W którym miejscu znajduje się skrzynia wraz z rolnikiem tego przepowiednia nie opisała.



Źródło:  „Legenda o Zamku nad Jeziorem Salent”, z książki „Kobieta z bursztynowymi włosami – mazurskie przepowiednie i baśnie”, opowiedziana przez Herberta Somplatzki.