Mieszkańcy Mragowa mijają ten pomnik każdego dnia. Roch stoi na placu już ponad 40 lat. Niektórym się podoba, niektórym nie. Od zawsze budził kontrowersje. Jak doszło do jego postawienia? Przedstawiamy Państwu relacje z ówczesnych gazet. Miłej lektury.
Mrągowski czyn społeczny – na miarę wielkiego jubileuszu. (Głos olsztyński z 1969r., nr 173, Środa, 23 lipca 1969 r.)
W Mrągowie, tuż obok Powiatowego Domu Kultury, tam, gdzie jeszcze kilka miesięcy temu stało sześć niewielkich, brzydkich domów mieszkalnych i gospodarczych, gdzie rosło wiele drzew, dziś znajduje się jeden z najładniejszych w naszym województwie placów, a na nim na wysokość kilku metrów wznosi się pomnik, dzieło olsztyńskiego rzeźbiarza Jana Nowickiego. Tak plac, jak i pomnik narodziły się w czynie społecznym – wielkim przedsięwzięciu dla uczczenia srebrnego jubileuszu władzy ludowej w naszym kraju. Ogrom tych społecznych prac jest na miarę wielkiej rocznicy istnienia PRL.
W ferworze pracy społecznej czasu nie było na dokładne zliczenie roboczogodzin przepracowanych przez mieszkańców Mrągowa i czynnie współpracujących z tym miastem żołnierzy OTK oraz jednej z jednostek wojskowych. Trudno tez dziś dokładnie powiedzieć, ile wart jest ten czyn. Prawdopodobnie około 2.000.000 złotych. W rezultacie powstał piękny plac 25 –lecia PRL posiadający 4.200 m² powierzchni, nowe drogi w jego otoczeniu oraz Pomnik Zwycięstwa.
To wielkie społeczne przedsięwzięcie (realizowane w ostatnim czasie bez przerwy dniem i nocą) jest działem pracy setek ludzi. Nie sposób wszystkich tu wymienić, ale wszyscy zasłużyli na pełen szacunek i pochwałę za ich bezinteresowną, społeczną pracę. Dotyczy to tych, którzy przepracowali tylko po kilka roboczogodzin i tych, którzy prawie wcale nie opuszczali wielkiego placu budowy. Nie zabrakło wśród nich ludzi kierujących powiatem: I sekretarza KP PZPR Kazimierza Grynisa i przewodniczącego Prezydium PRN Stefana Oniszczuka. Dwoili się i troili sekretarz propagandy KP Józef Brzózka – kierujący całością prac, a także tow. Gerard Grys, stojący na czele społecznego komitetu budowy Pomnika Zwycięstwa, oraz Stanisław Domborowski, kierujący mrągowską kulturą, człowiek, którego słowa zostały wyryte na tablicy pomnika: „Myśmy tu nie przyszli, myśmy tu wrócili”. Szczególnie aktywni w koordynacji robót byli także: I sekretarz KM PZPR Jerzy Marzenko, przewodniczący Prez. MRN Bernard Marchlewski i dyrektor MZBM Aleksander Andrzejewski. Terenu wielkiego czynu prawie wcale nie opuszczali: Bolesław Ambrożewicz – pracownik Prezydium MRN, i Wacław Dermont z REDP.
Pisząc o wielkim przedsięwzięciu społecznym, nie można nie wspomnieć o tych zakładach pracy, które pomagały w najróżniejszy sposób. A więc Rejon Eksploatacji, Dróg Publicznych na czele z jego kierownikiem Jerzym Skassą. Szczególnej pomocy przy wykonywaniu rzeźby przez artystę udzieliły Zakłady Sprzętu Mechanicznego, zwłaszcza ich dyrektor Leonid Kolado, oraz pracownicy a szczególnie Franciszek Ciesielski. Wielkiej pomocy transportowej udzielił Oddział PKS, a szczególnie aktywny był dyrektor tego przedsiębiorstwa Alfred Danowski oraz dwaj jego zastępcy: Józef Kowalonek i Witold Modzelewski.
Do czołówki aktywnych w realizacji czynu społecznego zaliczyć należy także Przedsiębiorstwo Budownictwa Rolniczego z jego dyrektorem Januszem Wojdalskim oraz licznymi pracownikami, a zwłaszcza Franciszkiem Idziakiem. Dużej pomocy udzieliły także: Przedsiębiorstwo Sprzętowo – Transportowe Budownictwa Rolniczego, którego kierownikiem jest Stefan Kużdżał, Doświadczalny Zakład Transportowy kierowany przez Edwarda Czerwińskiego, Przedsiębiorstwo Instalacyjno – Montażowe Budownictwa Rolniczego z dyrektorem Apolinarym Kozakiewiczem i Władysławem Bilkiewiczem, a także POM, którego praktykanci – studenci z Poznania i Gdańska oraz uczniowie z Karolewa także czynnie włączyli się do mrągowskiego czynu społecznego.
Po sobotnim oddaniu do użytku placu i odsłonięciu pomnika ludzie szczególnie wyróżniający się w realizacji wielkiego czynu spotkali się z najwyższymi władzami województwa oraz obwodu kaliningradzkiego. Właśnie w czasie tego spotkania zgłoszono myśl nowego, przyszłorocznego wielkiego przedsięwzięcia społecznego. Będzie nim budowa mola spacerowego na jeziorze Czos w Mrągowie. A więc nowe ambitne zadanie.
(Wb)
„Myśmy tu nie przyszli, myśmy tu wrócili”. Pomnik Zwycięstwa w Mrągowie. Wielki wiec społeczeństwa. (Głos olsztyński, nr 171, Poniedziałek 21 lipca 1969 r.)
Sobotnie mrągowskie obchody 25 – lecia Polski Ludowej zainaugurowała wspólna sesja tamtejszych rad narodowych: powiatowej, miejskiej i gromadzkiej. W uroczystej sesji, która odbyła się w Sali PDK, uczestniczył zastępca przewodniczącego Prezydium WRN w Olsztynie Stefan Piątczak. Po referacie okolicznościowym, wygłoszonym przez przewodniczącego Prezydium PRN Stefana Oniszczuka, ponad 50 mieszkańców powiatu mrągowskiego otrzymało odznaczenia państwowe.
Zaraz po zakończeniu sesji przedstawiciele kierownictwa mrągowskich władz partyjnych i państwowych udali się na granicę powiatu i tam wspólnie z młodzieżą tradycyjnym chlebem i solą serdecznie powitali: członka KC PZPR, I sekretarza KW, Tadeusza Białkowskiego, zastępcę członka KC, przewodniczącego Prez. WRN Mariana Gotowca, dostojnych gości z Kaliningradu: członka KC KPZR, I sekretarza Komitetu Obwodowego, deputowanego do Rady Najwyższej ZSRR, Nikołaja S. Konowałowa i przewodniczącego Komitetu Wykonawczego Obwodowej Rady Ludu Pracującego, deputowanego do Rady Najwyższej RFSRR Włodzimierza N. Witkowskiego, a także małżonki wymienionych oraz sekretarzy KW PZPR Andrzeja Fornala i Michała Atłasa oraz sekretarza Prez. WRN Wiaczesława Medyńskiego.
Po powitaniu goście i gospodarze powiatu, poprzedzani honorową eskortą milicjantów na motocyklach, udali się do Mrągowa na nowo wybudowany w czynie społecznym wielki plac, który otrzymał nazwę XXV –lecia PRL. Na odświętnie udekorowanym placu zgromadziło się kilkanaście tysięcy mieszkańców Mrągowa, okolicznych miejscowości, liczni turyści, a także przybyłe na uroczystości pododdziały wojska.
Tow. Białkowski po odebraniu raportu, w towarzystwie radzieckich gości przeszedł przed kompanią honorową WP i pododdziałami wojska, a następnie pozdrowił żołnierzy.
Przedstawiciele władz województwa olsztyńskiego, obwodu kaliningradzkiego w towarzystwie gospodarzy powiatu i miasta Mrągowa zajęli miejsca na trybunie u stóp 5 – metrowej wysokości pomnika, dzieła rzeźbiarza Jana Nowickiego. Po okolicznościowych przemówieniach, wygłoszonych przez I sekretarza KP PZPR w Mrągowie Kazimierza Grynisa oraz Włodzimierza N. Witkowskiego, który wystąpił w imieniu delegacji kaliningradzkiej, nastąpił uroczysty moment odsłonięcia monumentalnego, granitowego pomnika, przedstawiającego symbolicznego polskiego woja. Odsłonięcia dokonał Tadeusz Białkowski.
Pomnik Zwycięstwa, bo tak został nazwany, symbolizuje dawną i teraźniejszą obecność Warmii i Mazur w granicach Polski, upamiętnia wyzwolenie naszego województwa przez Armię Radziecką i wreszcie srebrny jubileusz władzy ludowej w naszym kraju. U stóp pomnika widnieje tablica z napisem: „Myśmy tu nie przyszli, myśmy tu wrócili”.
Pod pomnikiem wojsko zaciąga wartę honorową, a delegacje społeczeństwa miasta i powiatu składają wieńce i wiązanki kwiatów. Następnie odbył się apel poległych. Padają nazwiska tych, którzy zginęli w walce o polskość Warmii i Mazur, którzy oddali życie o wyrwanie tej ziemi z rąk hitlerowskich i tych, którzy polegli na posterunku utrwalając władzę ludową w województwie olsztyńskim. Po apelu oddano trzykrotną karabinową salwę honorową, a następnie młodzież złożyła ślubowanie na wierność Ojczyźnie.
O zmroku wiec dobiegł końca. Nad nowym, wspaniałym placem, Pomnikiem Zwycięstwa, wysoko wzbijają się setki kolorowych rakiet. Wkrótce potem w sali PDK i na nowym placu rozpoczynają się występy zespołów artystycznych.
Wieczorem kierownictwo władz partyjnych i państwowych oraz delegacja obwodu kaliningradzkiego spotkali się z mrągowskim aktywem politycznym i gospodarczym oraz osobami szczególnie zasłużonymi w realizacji wielkiego czynu społecznego, w efekcie, którego powstał plac i pomnik – trwale upamiętniający jubileusz Polski Ludowej.
Wiesław Białkowski
Spór o Rycerza (Panorama Północy, nr 47, 23 listopada 1969 r.)
W Mrągowie stanął pomnik rycerza. Ostatecznie tyle miast funduje sobie pomniki… Ale gdy posłyszałem, iż pielgrzymka udająca się do Św. Lipki przez Mrągowo wzięła tego rycerza za św. Rocha i padłszy przed nim na kolana wznosić jęła modły o deszcz, zapragnąłem, rzecz zrozumiała, pomnik ten zobaczyć z bliska.
Mrągowo – co podaję na użytek Czytelników z głębi kraju – to nie jest jakaś tam dziura, lecz ładne, ambitne miasto na Mazurach.
Jest tutaj paru zapaleńców, którym wszystko się udaje. Festiwale i wystawy rozmaitych dziedzin sztuki egzystują w tutejszym domu kultury od lat, chociaż gdzie indziej często umierają z chwilą powstania samego zamysłu. Kilka lat temu wzięli sobie „na ząb” zorganizowanie regionalnego muzeum; przy pomocy szerokiego aktywu społecznego doprowadzili sprawę do szczęśliwego końca, o czym zresztą niedawno informowaliśmy. Jak dostali szału telewizyjnego, a miasto „nie było w planie”, to dopóty jeździli po kraju z żywymi węgorzami (na prezenty z dobrego serca, ma się rozumieć) – aż w Dniu Zwycięstwa 1967 roku nadajnik TV z prawdziwego zdarzenia rozpoczął pracę.
No i tak właśnie żyją: od czynu do czynu, od roboty do roboty. Kończą jedno i zaraz wymyślają nowe przedsięwzięcie. Kiedy tę epokową sprawę nadajnika mieli już za sobą, postanowili porwać się na coś takiego, żeby i miasto miało pożytek i pozyskało na wyglądzie, i żeby uczcić zarazem 25 – lecie ojczyzny, no i żeby potomności na pamiątkę coś po współczesnych zostało.
Pomyśleli niekiepsko. Przy wjeździe do miasta przez lata całe widok psuły zaniedbane ogródki, rozległe śmietniki, trzy stare mieszkalne rudery z chlewikami, drzewa i krzewy wcale nie ozdobne. Ruszyli do szturmu na tę ostoję nieporządku: zebranie, apel, komitet, sekcje… Jakoś ludzi im starczyło i wszystkiego, co trzeba.
Wymyślili sobie, że na tym bałaganiarskim miejscu powstanie ogromny plac; taki właśnie centralny plac solidnego powiatowego miasta, żeby i capstrzyki było gdzie odbywać, i defilady jak trzeba przyjmować, i żeby mieszkańcy mogli sobie odpocząć na ławeczkach wśród rabatów kwiatowych, jednym słowem, żeby to było miejsce dla wszystkich i na wszelkie okazje.
Prawie jednocześnie przyszedł im do głowy pomysł, aby na tym placu stanął jakiś pomnik upamiętniający uroczystości ćwierćwiecza PRL, a zarazem stanowiący mocny akcent polskości tej ziemi. Po dyskusjach – wybór padł na rycerza. Nie na jakiegoś tam rycerza „w ogóle”, ale rycerza konkretnego, polskiego woja z okresu grunwaldzkiego, silnego, potężnego, imponującego granitową sylwetką i samym swoim wyglądem świadczącego o silnej woli czuwania nad jednością tych ziem z Macierzą. Powołano komitet budowy placu i pomnika, rozpoczęto działanie.
Sprawę budowy placu można teraz właściwie zrelacjonować w kilku zdaniach. Kosztował kilka miesięcy wytężonej pracy i z górą półtora miliona złotych. Zdecydowanie większą część kosztów poniosło społeczeństwo w formie pracy społecznej. Młodzież, zakłady pracy, wojsko z miejscowej jednostki, kto mógł – każdy wnosił swoją cegiełkę do tego wspólnego dzieła.
Udało się. Znam to miejsce sprzed lat i z ręką na sercu mogę zaświadczyć, że okolica zmieniła się nie do poznania. Powstał wspaniały, wyasfaltowany plac, właśnie taki, jaki być powinien.
Gorzej nieco potoczyła się sprawa pomnika. Chcieli rozpisać konkurs na projekt. Ale wiadomo, jak to jest z konkursami: i czasu na to trzeba sporo, i pieniędzy… A oni chcieli te dwie sprawy – plac i pomnik – zgrać ze sobą w czasie. Tedy uzyskawszy zgodę władz wojewódzkich na budowę pomnika, skwapliwie skorzystali z oferty przedstawicieli tych władz oraz PSP w sprawie wyboru twórcy – rzeźbiarza. Wskazano im artystę, który niedawno przybył na Mazury ze Śląska i legitymował się mnóstwem pozytywnych recenzji prasowych.
Artysta przedstawił szkice, później kilka projektów w gipsie, ustalono termin i cenę realizacji, wybrano jeden z projektów, podpisano umowę, zwieziono granitowe głazy wskazane przez artystę, wybudowano mu szopę do pracy, postarano się nawet o niektóre narzędzia – słowem: tylko tworzyć.
Lecz w tym miejscu rozpoczęła się kołomyja. Oszczędzę Czytelnikowi drobiazgowego opisu przebiegu pracy nad rzeźbą. W tej chwili nie jest to już istotne, chociaż – jak twierdzą przedstawiciele społecznego komitetu budowy pomnika – atmosfera, jaka podówczas zapanowała, stawała się chwilami nieznośna, szarpała nerwy i zdecydowanie nie sprzyjała współpracy.
Bądź co bądź umowa określała termin zakończenia prac nad rzeźbą na dzień 30 czerwca br. Tedy w dniu 1 lipca br. odbyło się pierwsze kompletne zestawienie postaci granitowego rycerza w całości, w szopie. Przybyło wówczas na tę okazję Kolegium Rzeczoznawców Pracowni Sztuk Plastycznych z Olsztyna, złożone z kilku artystów – rzeźbiarzy, stawili się oczywiście członkowie społecznego komitetu budowy pomnika, no i pod kierownictwem twórcy rzeźbę zmontowano.
Wybuchła bomba! Przedstawiciele społecznego komitetu zakwestionowali rzeźbę w całości, twierdząc, że „to nie to, co miało być”…Twórca, podobno uznał ich za ignorantów w sprawach sztuki, czemu dał wyraz w oświadczeniu, iż rzeźba jest dziełem, którego członkowie komitetu nie są w stanie zrozumieć… Komisja Rzeczoznawców…
No właśnie: mam przed sobą wyciąg z protokołu orzeczenia tej Komisji z dnia 1 lipca br., którego fragment pozwolę sobie przytoczyć: „…W związku z tym Kolegium zostało zmuszone do podjęcia ostatecznych (podkr. moje) decyzji, a mianowicie: a) po zapoznaniu się z wykonaniem poszczególnych brył przez autora Kolegium stwierdza, że elementy nie harmonizują ze sobą i jedynie odwrócenie dolnej partii kamienia da możliwość poprawienia statyczności postaci – przy stosunkowo niedużym nakładzie pracy – od pierwotnych założeń autora; b) po odwróceniu elementu dolnego doprowadzić do logicznego powiązania postaci; c) po uwzględnieniu i wykonaniu przez autora powyższych zaleceń Kolegium dokona ostatecznego przyjęcia rzeźby”…
Dowcip polega na tym, iż Autor, który ponoć początkowo zgodził się z sugestiami Kolegium PSP, później ani słyszeć nie chciał o żadnych zmianach. Do dnia dzisiejszego Kolegium PSP oficjalnie rzeźby nie przyjęło, miasto również tego nie uczyniło, ale pomnik odsłonięto w planowanym pierwotnie terminie, gdyż rzekomo nie można było terminu tego przesunąć. Gwoli prawdzie muszę też wspomnieć, iż w Mrągowie zjawiła się również Komisja Rzeczoznawców PSP z Warszawy, która stwierdziła krótko, iż…”rzeźba w materiale w skali 1:1 stanowi rozwinięcie projektu i jest na znacznie wyższym poziomie artystycznym niż projekt”.
Mamy, więc do czynienia z kilkoma różniącymi się opiniami, w tym z dwoma pochodzącymi ze źródeł, że tak powiem, artystycznych.
Zainteresowało mnie, co sądzą o swoim pomniku mieszkańcy Mrągowa. Rozmawiałem z wieloma i muszę powiedzieć, że przeważają opinie negatywne. Wydział Oświaty i Kultury Prezydium PRN rozesłał do zakładów pracy listy z prośbami o zbiórkę pieniężną na koszty pomnika. Widziałem te listy. Bardzo dużo wraca pustych. A np. lista z Rejonu Eksploatacji Dróg Publicznych, podpisana przez 67 osób, zawiera taką adnotację: „Pomnik nam się nie podoba. Pieniądze przeznaczamy na ładniejszy”.
Nowa kwestia: czy ludzie, którzy codziennie oglądać będą pomnik w swoim mieście, maja prawo do wyrażania jakichś opinii? Lub może jako „ignoranci” powinni siedzieć cicho i ufać bezgranicznie komisjom artystycznym, złożonym z profesjonałów? Ba, ale jak ufać, skoro dwie komisje reprezentowały dwa różne zdania…
Pomnik stoi. My go oceniać nie będziemy, bo to nie nasza sprawa. Możemy tylko powiedzieć, że – abstrahując od wartości – brak mu wykończenia, bryły granitu zespojone są niechlujnie, a całość robi wrażenie nie najlepsze. To chyba mimo wszystko nie jest ów groźny rycerz spod Grunwaldu…
Ostatecznie – naturalnym prawem artysty jest posiadanie własnej, niejako prywatnej wizji tematu. Interesuje mnie tylko, co trzeba czynić w takich przypadkach, gdy ta autorska wizja stoi w sprzeczności z wizją fundatorów? Czy prawo autorskie jest absolutnie niezawisłe od zdania mieszkańców?
Ciekawe, czym się ta pomnikowa historia zakończy.
Tadeusz Rajski